Groundhopping to sposób podróżowania popularny wśród piłkarskich kibiców. Na czym polega? Czym różni się od jeżdżenia za ulubioną drużyną na mecze wyjazdowe?
Jeśli od wakacyjnego wyjazdu oczekujecie czegoś więcej, niż tylko odpoczynku na leżaku wystawionym przy hotelowym basenie, do wyboru macie naprawdę wiele opcji. Możecie postawić na przykład na turystykę kwalifikowaną (czyli związaną z aktywnym podróżowaniem – pieszo, rowerem, kajakiem itp.), winną, gastronomiczną lub historyczną. Co jednak z fanami sportowych zmagań na stadionach? Jeśli zaliczacie się do tej grupy, a do tej pory nie słyszeliście o groundhoppingu – najwyższa pora nadrobić zaległości.
Zacznijmy od samej nazwy. Ta składa się z dwóch angielskich członów, z których pierwszy (ground) oznacza „boisko”, a drugi (hopping) – „skakanie”. W wolnym tłumaczeniu chodzi więc o „skakanie po stadionach”. Można rozumieć to zarówno dosłownie – atmosfera piłkarskiego meczu wręcz do tego zachęca – jak i metaforycznie, czyli jako przeskakiwanie między kolejnymi obiektami. Ten rodzaj turystyki to wręcz idealny sposób na spędzenie urlopu dla miłośników piłki nożnej. Co warto o nim wiedzieć? Jak groundhopping wygląda „od środka”?
Jak powstał groundhopping? Kilka słów o historii zjawiska
Pierwsze zorganizowane wyprawy groundhopperów odbyły się w latach siedemdziesiątych. Początków tego hobby należy upatrywać w Wielkiej Brytanii. To właśnie w tym kraju powstało zrzeszenie znane pod nazwą Club 92. Liczba brała się stąd, że w Anglii działały wówczas 92 kluby piłkarskie. Niedługo później w Szkocji powstaje Club 38, którego nazwa ma identyczną genezę. Członkowie obu stowarzyszeń obrali sobie za cel obejrzenie meczów na stadionach wszystkich klubów ze swojego kraju.
Moda na groundhopping szybko dotarła poza granice Wielkiej Brytanii. Jej wyrazem było między innymi powstanie niemieckiego V.d.G.D. (Vereinigung der Groundhopper Deutschlands). Warto jednak pamiętać, że groundhopping niekoniecznie musi przybierać zorganizowaną formę. Wielu groundhopperów działa samodzielnie lub w niewielkich grupach znajomych. Zarówno jedni, jak i drudzy, relacjami ze swoich piłkarskich podróży dzieli się w social media i na blogach.
Groundhopping. Czy każdy może podróżować „po boiskach”?
Na to pytanie można odpowiedzieć tylko w jeden sposób: tak. Wielu groudhopperów wydaje na swoje wyjazdy ogromne pieniądze, odwiedzając stadiony nie tylko w Europie, ale też w Gruzji i Armenii, na Bliskim Wschodzie, Rosji, a nawet w Stanach Zjednoczonych, Brazylii czy Chinach, oglądając mecze z najwyższych klas rozgrywkowych danego kraju. Takie podróże wymagają jednak sporych funduszy i wolnego czasu – a tymi nie każdy dysponuje.
Jeśli jednak mimo ograniczeń finansowych i czasowych czujecie, że groundhopping jest dla was – nic straconego. Zorientujcie się, kiedy odbywają się mecze niższych lig w waszej okolicy i po prostu zaplanujcie pierwszy wyjazd, który nie powinien zająć więcej niż jedno popołudnie. Na dojazdy wydacie naprawdę niewiele, a bilety często są darmowe lub kosztują kilkanaście złotych.
Alternatywą jest skorzystanie ze wspólnych wyjazdów organizowanych przez np. Weszło Travel czy podobne inicjatywy. Zapłacimy tam trochę więcej, niż planując wyjazd na mecz własnymi siłami, ale w wyższej cenie mamy wszystko dopięte na ostatni guzik i nie musimy się niczym martwić. Oto aktualne oferty na stronie Weszło.
Groundhopping a groundspotting. Dwa oblicza tej samej pasji
Prawdziwy groundhopper kieruje się w swoim życiu pewnymi zasadami. Klasa rozgrywkowa, odległość i sława występującego zespołu nie mają co prawda znaczenia, ale ważny jest wybór meczu. Spotkania towarzyskie nie leżą w obszarze miłośników tego hobby – mecz musi być ligowy lub pucharowy. Konieczne jest też zachowanie biletu. Jeżeli zaś nie lubicie tłumów, a chcielibyście odwiedzić słynne piłkarskie stadiony, zainteresujcie się groundspottingiem, który polega na „zaliczaniu” obiektów, kiedy na tych nie odbywa się żaden mecz.
zdobywanie biletów na niektóre mecze w pierwszych ligach potrafi być naprawdę trudne, ale jak się uda to warto. czasem przez grupy na facebooku można zakupić wejściówki z drugiej ręki, ale trzeba uważać