Trasę rowerową R10/EuroVelo10 chciałem przetestować już od dawna. Jestem dość niedzielnym rowerzystą, ale potrafię przejechać 50km przez cały dzień. Trasa R10 miała przetestować moją wydolność, psychikę, dostarczyć pięknych widoków i trochę zwiedzenia. Początkowo planowałem ją na lipiec 2020, ale w końcu z powodu kontuzji przejechałem ją w pierwszej połowie września 2020. Z Gdańska do Świnoujścia.
Pierwsza połowa września to teoretycznie jeden z ostatnich dzwonków, żeby było dość ciepło na trasie i żeby można było spać pod namiotem w kempingach. Na dziko nie zdecydowałem się spać ze względu na konieczność wcześniejszego znalezienia odpowiedniego miejsca i chęć brania ciepłych pryszniców na kempingach.
Co zabrałem ze sobą na wyprawę trasą R10?
- 4 sztuki bielizny
- 4 koszulki (jedne z długim, inne z krótkim rękawem)
- spodenki rowerowe, spodnie dresowe i spodnie materiałowe na każdą okazję
- bieliznę termiczną (przydała się do spania)
- ręcznik, żel pod prysznic, antyperspirant, szczoteczkę i pastę do zębów
- sudocrem (nie użyłem), krem przeciwsłoneczny (warto), kilka plastrów
- obcinacz do paznokci, scyzoryk, japonki (do korzystania z prysznica)
- zapasową dętkę do koła, zestaw kluczy imbusowych, pompkę rowerową
- zapięcie do roweru (nie użyłem ani razu, ale nie zwiedzałem zbytnio przybytków typu muzea, a zakupy robiłem po rozbiciu się na polu namiotowym)
- namiot Naturehike Cloud Up (polecam), 3 małe folie bąbelkowe mające zastąpić karimatę (całkiem się sprawdziły)
- dmuchaną poduszkę, śpiwór z decathlonu na temperaturę 10 stopni, a graniczną 5 stopni (dał radę, jedynie porankami było czasem ciut chłodno, ale akceptowalnie)
- na każdy dzień przynajmniej 3 litry wody/izotoników, a do tego proste węglowodany w postaci żelków czy czekolady
- 2 sakwy rowerowe ortlieb (sprawdziły się bardzo dobrze)
- gumy do zabezpieczenia namiotu między sakwami na bagażniku roweru
- kilka worków foliowych na oddzielanie rzeczy
- portfel, telefon, powerbank, ładowarkę, kable USB
- kask rowerowy, lampki rowerowe, kurtkę przeciwdeszczową
Sakwa rowerowa to przedmiot, w który zdecydowanie warto się wyposażyć przed podróżą ponieważ dobrze spełnia swoją funkcję. Czego żałuję, że nie miałem? Chyba głównie kurtki rowerowej, przy dużym wietrze używałem kurtki przeciwdeszczowej, ale taka rowerowa byłaby pewnie bardziej optymalna. Nie czułem potrzeby zabierania rękawiczek, dzięki letniej pogodzie było mi całkiem ciepło w ręce.
Przebieg mojej trasy rowerowej Gdańsk – Świnoujście
1 dzień, Gdańsk – Władysławowo
Wyruszyłem z Gdańska, trochę odwrotnie niż większość rowerzystów, których relacje znalazłem w Internecie, ale pasował mi taki układ, a Hel zamierzałem ominąć, kierując się do Władysławowa i dalej wybrzeżem na zachód Polski. Droga przez Gdańsk jest dość prosta, jest sporo ścieżek rowerowych, podobnie w Sopocie i Gdyni. Kierowałem się głównie za pomocą Google Maps i w Gdyni Chyloni zostałem trochę źle poprowadzony przez nawigację – polecam tam jechać drogami Janka Wiśniewskiego, Kwiatkowskiego i Unruga. Dalej przejechałem obok Kazimierza, przez Moście Błota, Osłonino, Rzucewo (warto zobaczyć Zamek Jan III Sobieski), odbiłem na północny zachód przez Błądzikowo, Puck, Swarzewo i w końcu Władysławowo. Zatrzymałem się na polu namiotowym, rozbiłem się, poszedłem po zakupy, zjadłem i poszedłem spać. Tak z grubsza wyglądała każda końcówka mojego dnia. Wyjeżdżałem zwykle około 10 przed południem i dojeżdżałem do celu w okolicach 18, pokonując tutaj 65 kilometrów (a średnio na całej trasie 73km dziennie).
2 dzień, Władysławowo – Łeba
Tym razem 70km przejażdżki. Wyruszyłem rano z Władysławowo, zahaczyłem w Rozewie i sprawdziłem latarnię morską w Rozewie, następnie na zachód przez Jastrzębią Górę, Krawię, Szary Dwór, Dmuchowo, Wierzchucino, Słuchowo, Lublewko, Osieki Lęborskie, Jackowo, Słajszewo, Ulinię, Szczenurze, Nowęcin i do Łeby.
3 dzień, Łeba – Ustka
Zdecydowanie najtrudniejszy, ale i najpiękniejszy dzień wyprawy rowerowej. Z Łeby pojechałem ścieżką rowerową pomiędzy morzem, a jeziorem Łebsko, dojechałem na Wydmę Łącką i zwiedziłem ją na pieszo. Zastanawiałem się wtedy jak ruszyć dalej, kursował tam w pobliżu jakiś prom przez jezioro, ale nie sprawdziłem czy można na niego zabrać rower. Inną opcją było zawrócenie się i przejechanie z drugiej strony jeziora, w końcu przez Kluki, gdzie można trafić na spore torfowiska, ale jest tam piękny skansen w sercu Słowińskiego Parku Narodowego. Zapytałem się jednak ludzi sprawdzających bilety czy inni rowerzyści decydują się na przeprawę wzdłuż wybrzeża, dostałem pozytywną odpowiedź, więc wybrałem ten sposób. Wprowadzenie mojego roweru trekkingowego o wadze 14kg + 11kg bagaży przez wydmy i piasek zajęło mi z 40min i nie było łatwe. W końcu dotarłem na plażę i przejechałem ponad 12 kilometrów wzdłuż plaży przy samym brzegu Morza Bałtyckiego. Nie było łatwo – ciągle pod wiatr jadąc na zachód. W końcu dotarłem w pobliże miejscowości Człopino, wyszedłem z plaży w las, przez latarnię morską w Człopinie, przez miasteczko, a następnie lasami na zachód, obok jeziora Dołgie Wielkie i jeziora Gardno. Dojechałem do Rowów, później do Dębina, Zapadłe i do Ustki. Tylko 59km łącznie, ale zajęło mi to prawie 7 godzin.
4 dzień, Ustka – Mielno
Najwięcej wykręconych kilometrów podczas całej podróży – 86km. Z Ustki jadę przez leśne ścieżki rowerowe na południowy-zachód przez Starkowo, Zaleskie, Królewo, Korlino, Łącko, Jezierzany, aż dobijam do województwa zachodniopomorskiego w Jarosławcu. Teraz zaczyna się bardzo fajna infrastruktura i dobrze oznaczone ścieżki trasy R10 wzdłuż Morza Bałtyckiego – jadę przez Wicie, Darłówko, Dąbki, Bukowo Morskie, Iwięcino, Rzepkowo, Osieki, Łazy, Unieście i Mielno. Wychodzi nawet 8 godzin jazdy rowerem.
5 dzień, Mielno – Niechorze
Taka trasa to sama przyjemność, praktycznie cały dzień wzdłuż linii brzegowej, piękne plaże i lasy. Wyruszam z Mielna i przemieszczam się przez Chłopy, Sarbinowo, Pleśną, Wieniotowo, Ustronie Morskie, Sianożęty, aż do Kołobrzegu. Tutaj infrastruktura rowerowa nadal jest świetna, ale muszę przebyć rzekę Parsęta. W tym celu przejeżdżam przez miasto, przez Wyspę Solną i w pobliżu Plaży Zachodniej wyjeżdżam znowu na EuroVelo10. Jadę wzdluż linii brzegowej aż do Dźwirzyna, przez Rogowo, Mrzeżyno, następnie pięknym lasem do Pogorzelicy i wreszcie Niechorza.
6 dzień, Niechorze – Świnoujście
Tutaj zorientowałem się, że kolejne całkiem spore miasteczko – Rewal jest blisko Niechorza i mogłem dojechać do niego poprzedniego dnia. No nic, jadę przez Rewal, Trzęsacz, Pustkowo, Pobierowo, Łukęcin, Dziwnówek, Dziwnów. W Dziwnowie przedostaję się przez most zwodzony i jadę do Międzywodzia. Tutaj stoję przed wyborem czy jechać drogą wojewódzką (nie jestem pewien czy mogę) do Międzyzdrojów czy mniejszymi drogami objechać tę trasę. Decyduję się na obiad i jadę przez Sierosław, Łuskowo, Domysłów, Warnowo – trasa nie jest łatwa, dużo nieprzejezdnego piachu przy polach uprawnych, jednak pod koniec jestem w Wolińskim Parku Narodowym i piękny las mi to wynagradza. Docieram do Międzyzdrojów, jadę ścieżką rowerową do drogi krajowej 3, następnie chwilę tą drogą, ścieżkami w mieście i dojeżdżam do promu na wyspę Uznam. Przepływam promem z rowerem za darmo i miejskimi ścieżkami rowerowymi dojeżdżam do granicy polsko-niemieckiej w Świnoujściu. Następnego dnia wracam PKP ze Świnoujścia do domu.
Podsumowanie wyprawy rowerowej wzdłuż Bałtyku
Łącznie przejechałem podczas tej wyprawy rowerowej 433 kilometrów w 6 dni, za daje średnio 72 kilometry dziennie – dystans którego nigdy wcześniej nie pokonałem przez jeden dzień. Nie jestem meteorologiem, ale wydaje mi się, że ze względu na wiejący latem wiatr głównie z zachodu odwrotna trasa, Świnoujście – Gdańsk byłaby łatwiejsza do przebycia. Sam często jechałem przez farmy wiatrowe, wzdłuż morza i wiatr ciągle wiał mi prosto w oczy. Było trudniej, ale jeśli ktoś chce dodatkowe wyzwanie to polecam jechać z Gdańska lub z jeszcze bardziej wschodniej części Polski.
Koszty wyprawy Gdańsk – Świnoujście
Na pola namiotowe wydałem 20+25+28+29+23+32 złote = 157 zł. Na jedzenie i napoje codziennie około 30 zł *6 dni = 180 zł. Na wstęp do Słowińskiego Parku Narodowego 7 zł za bilet dla dorosłego. Czyli łącznie wychodzi 344 zł. Do tego bilety na pociąg PKP w zależności od miejsca zamieszkania.
Moje koszty mogą być trochę mniejsze, gdyż praktycznie nie odwiedzałem żadnych przybytków z płatnym wstępem. A takich miejsc na trasie jest sporo, liczne muzea, latarnie morskie.