Na termin naszej budżetowej wyprawy do Gruzji wybraliśmy drugą połowę października 2021 roku. Odpowiednio wcześniej kupione bilety na loty na trasie Gdańsk -> Kutaisi i z powrotem po 2 tygodniach wyniosły łącznie 250zł za osobę. W związku z pandemią Covid-19 i restrykcjami dla podróżujących wymagany był certyfikat pełnego zaszczepienia się lub aktualny test z wynikiem negatywnym.
Karty SIM i pieniądze w Gruzji
Na lotnisko w Kutaisi dolecieliśmy około godziny 22 wieczorem miejscowego czasu (różnica czasu między Gruzją a Polską to 2-3 godziny, w zależności od czasu letniego lub zimowego). Przy minimum tygodniowym wyjeździe warto zaopatrzyć się w lokalne karty SIM. Dostępni operatorzy telefoniczni w Gruzji to Magti (bardzo dobry zasięg, szybki Internet), Beeline (dobre ceny, dobry zasięg, przyzwoity Internet) i Geocell (podobno średni zasięg w mniejszych miejscowościach). Karta SIM na lotnisku z Internetem 10-20GB to koszt 15-25 lari, czyli jest dość tanio. Możliwe, że ceny są jeszcze niższe poza lotniskami. 1 lari (GEL) to około 1,3 zł (PLN) w 2021 roku. Jeśli chodzi o gotówkę to można wcześniej zaopatrzyć się w Polsce w lari w kantorze (jednak kursy wymiany są dość słabe) lub w dolary i dolary wymienić już w Gruzji. Kursy wymiany dolarów na lari są często praktycznie bez prowizji w niektórych kantorach, ale na kantorach na lotniskach w turystycznych miejscach kursy są bardzo niekorzystne. Warto znaleźć kantor gdzieś na uboczu z przyzwoitym kursem. Można też nie zabierać w ogóle gotówki i polegać wyłącznie na polskiej karcie bankowej lub na karcie typu Revolut. My wypłacaliśmy lari tylko z bankomatów gruzińskiego Liberty Bank i przelicznik był bardzo dobry, bardzo bliski kursowi 1,3 z PLN na GEL. Na lotniskach pewnie jest gorzej, ale nie sprawdzaliśmy.
Transport w Gruzji
W większych miastach typu Tbilisi, Batumi, Gori, Kutaisi, Poti, Rustavi, Telavi i Zugdidi dostępny jest Bolt. Ceny są niższe niż w Polsce, nawet do 50% korzystniejsze. Tylko raz przepłaciliśmy za Bolta – zamawiając go o 7 rano z obrzeży Kutaisi na lotnisko, przelicznik był wtedy 2,5 wyższy niż normalnie. W pozostałych przypadkach było bardzo tanio. Poza Boltami bardzo popularny jest transport publiczny małymi busami, czyli tzw. marszrutki. Są to jakby publiczne taksówki, PKSy, które kursują na różnych trasach, generalnie można się nimi dostać praktycznie wszędzie, czy to z Tbilisi do Batumi, czy z Kutaisi do Mestii. Ceny są trochę wyższe niż przed pandemią i za transport zapłacimy 10-25 lari za osobę. Na dworcach autobusowych, z których odjeżdżają marszrutki znajdziemy też prywatnych kierowców, którzy za wyższą cenę przetransportują nas tam gdzie zechcemy, z ewentualnymi stopami na jedzenie czy robienie zdjęć. Zwykle takie prywatne pojazdy to samochody na 4-8 miejsc, a ich koszt to 150-300 lari w zależności od trasy. W Gruzji działają również pociągi, np. za przejazd na trasie Tbilisi-Kutaisi zapłacimy 25 lari, a czas podróży to 5,5 godziny. Jeśli chcemy to możemy również wypożyczyć samochód, ale nie jest to opcja dla każdego, bo kierowcy w Gruzji są bardzo nieprzewidywalni i doradzałbym taki wybór tylko doświadczonym kierowcom.
Z Kutaisi do Mestii i Ushguli – co zwiedzić?
Po przylocie do Kutaisi i noclegu z Booking.com, z rana wyruszyliśmy w poszukiwaniu marszrutki z Kutaisi do Mestii. Koszt tej podróży to bodajże 25 lari za ponad 5 godzin jazdy, a Mestia to świetna baza wypadowa na różne trekkingi górskie w okolicy, jednodniowe do pięciodniowych, z noclegami w guesthouse-ach lub w namiotach. Samo miasteczko Mestia można zwiedzić w jedno popołudnie. W kolejny dzień wybraliśmy się na jednodniowy trekking z Mestii do Zhabeshi, ale równie dobrze można zatrzymać się na noc np. w Tsvirmi lub w jakiejś wcześniejszej małej wiosce – w praktycznie każdej z nich dostępne są na miejscu guesthouse-y, które ciężko przeoczyć, a dość często można je również zarezerwować przez Booking wcześniej. Z uwagi na średnią pogodę w październiku, z Zhabeshi wcześniej uzgodniliśmy w Mestii transport z rana z Zhabeshi do Ushguli – przepiękna, ale dość trudna trasa na 1,5h samochodem. Ushguli to część dziedzictwa UNESCO Górnej Swanetii i jedna z najwyżej zamieszkałych wiosek w Europie. Warto zwiedzić tam kościół, samą wioskę i wybrać się na pobliski lodowiec Shkhara. W sezonie bardzo polecany jest również 3-4 dniowy trekking z Mestii do samego Ushguli, który nie wymaga namiotów, bo można zatrzymywać się w lokalnych guesthouse-ach, a widoki zapierają dech w piersiach w każdej minucie wędrówki.
Co zwiedziliśmy w Batumi?
W następny dzień pojechaliśmy marszrutką z Mestii przez Zugdidi i Samtredię do nadmorskiego Batumi znajdującego się w regionie Adżaria (stąd też pochodzi adżarskie chaczapuri). Warto przejść się tam promenadą (Batumi Boulevard) zarówno w dzień jak i wieczorem, miasto jest całkiem nowoczesne, znajdziemy tam hotele typu Sheraton, jak i wiele kasyn. Następnego dnia poszliśmy na mały trekking do położonego na wzgórzu kościołu ewangelickiego Holy Trinity Church. Jest stamtąd bardzo ładny widok na miasto, ale trekking nie jest szczególnie ciekawy, można tam tanio dojechać taksówką czy Boltem i wrócić tak samo. Obok lub zamiast tego można pozwiedzać więcej miasta i wybrać się do ogrodu botanicznego, delfinarium czy na przejażdżkę kolejką liniową Argo; lub sprawdzić pozamiastowe atrakcje jak np. rzymskie ruiny Gonio.
Zwiedzanie Akhaltsikhe i miasto skalne Wardzia
Kolejnego ranka wyjechaliśmy marszrutką z Batumi do Akhaltsikhe, a podróż zajęła prawie 6h. W Akhaltsikhe główną miejscową atrakcją jest piękny zamek Rabati, którego zwiedzanie może zająć z 2-3h. Akhaltsikhe jest również najbliższą większą miejscowością, z której kursują marszrutki czy prywatne taksówki do jednej z najbardziej popularnych atrakcji w całej Gruzji – czyli do miasta skalnego Wardzia. Transport do Wardzii to tylko godzina, a zwiedzanie miasta skalnego zajęło nam 2 godziny. Na miejscu można skorzystać również z audio przewodnika, który podobno jest całkiem niezły, ale nie skorzystaliśmy z tej opcji. Wardzia jest bardzo urokliwa, warto też poczytać o historii tego miejsca. Dzięki prywatnej taksówce po odwiedzeniu Wardzii zatrzymaliśmy się jeszcze obok twierdzy Chertwisi – jest to odrobinę podupadły, ale zjawiskowy zamek, który można zwiedzić od środka lub wejść na górę obok niego i podziwiać fanstatyczne widoki i ustytuowanie samego zamku. Tego samego dnia dojechaliśmy z powrotem do Akhaltsikhe i stamtąd jechaliśmy przez 3 godziny marszrutką do stolicy Gruzji – Tbilisi. Tak wyglądał pierwszy tydzień tej wyprawy.
Tbilisi – co zwiedzić w stolicy Gruzji?
Tbilisi to całkiem nowoczestna metropolia i dobre miejsce na odpoczynek. W stolicy Gruzji zdecydowanie warto zobaczyć stare miasto, przejechać się kolejką (aerial tramway) w wyżej położoną część miasta czy sprawdzić pchli targ – Dry Bridge Market. Dezerter Bazaar w Tbilisi to z kolei duży kryty targ ze świeżymi owocami, warzywami, serami, przyprawami czy czurczchelami. Sobór Trójcy Świętej to natomiast katedra, którą można odwiedzić za dnia lub wieczorem, kiedy jest pięknie podświetlona. Warto też sprawdzić darmowe toury po Tbilisi, znajomi korzystali z takiej wycieczki i bardzo polecali, w ofercie mają zwiedzanie starego miasta, ukrytych miejsc, uliczek czy sowieckich pozostałości; utrzymują się jednak z napiwków.
Stepancminda – trekking i zwiedzanie
Następny dzień naszej wycieczki to wyjazd z Tbilisi z rana w góry, do miejscowości Stepancminda. Po drodze warto zatrzymać się w punkcie widokowym Gudauri, gdzie znajduje się pomnik przyjaźni rosyjsko-gruzińskiej zbudowany w 1983 i rozpościela się z niech wspaniały widok na pobliskie góry i doliny. Stepancminda to mała wioska, licząca około 1300 mieszkańców i położona na wysokości 1750 m n.p.m. i jest to świetna baza wypadowa na okoliczne trekkingi górskie. Można stamtąd się wybrać również na zdobywanie góry Kazbek, ale to opcja dla bardziej doświadczonych podróżników. Prosty i krótki trekking prowadzi z wioski do prawosławnego klasztoru Cminda Sameba (2170 m n.p.m.) i trwa około 2 godzin w jedną stronę, można tam się również dostać okolicznymi taksówkami lub dopiero zjechać takową. Dolina Truso to trekking na dobrych kilka godzin, ale niemalże całkowicie płaski, prowadzący do twierdzy Zakagori i granicy z Osetią, przez opuszczone wioski i okoliczne monastyry. Dolina Juta również oferuje kilka ciekawych tras trekkingowych, w tym dłuższych, do których przyda się namiot. Ze Stepancmindy wybraliśmy się kolejnego ranka lokalną taksówką na początek trekkingu właśnie do doliny Truso. Jest to około 20km wędrówki łącznie w jedną i drugą stronę, a trasa zajęła nam około 5 godzin.
Powrót z Gruzji do Polski
Ze Stepancmindy wróciliśmy marszrutką do Tbilisi, a stamtąd kolejną do Kutaisi, skąd następnego dnia mieliśmy zaplanowany odlot do Polski. W Kutaisi czas spędziliśmy robiąc zakupy na lokalnym targowisku Green Bazaar, kosztując ostatnich gruzińskich potraw, a także wybierając się kolejką do trochę podstarzałego wesołego miasteczka o nazwie Besik Gabashvili Amusement Park. Przejadżki są tam bardzo tanie, już od 1-2 GEL za poszczególne rozrywki, a miejsce ma swój klimat. Ostatniego dnia wyjechaliśmy Boltem na lotnisko (niestety trochę przepłacając ze względu na wcześniej wspomniany wysoki mnożnik z samego rana) i bez problemów wróciliśmy do Polski.
Gruzińska kuchnia i gościnność
Gruzini są bardzo przyjaźnie nastawieni do Polaków, jak i do wszystkich turystów. Ze względu na to, że większość noclegów rezerwowaliśmy z wyprzedzeniem przez serwisy typu Booking.com czy Airbnb to nie mieliśmy okazji poznać pełni gościnności Gruzinów, jednak dało się ja odczuć nawet jeżdżąc taksówkami, stołując się w restauracjach czy nocując w guesthouse-ach. Gruzińska kuchnia jest przepyszna i umiarkowanie zróżnicowana, wiele jednak zależy od miejsca, gdzie jemy. Poszczególne regiony również mają swoje potrawy i nie wszędzie zjemy to samo. Jakie posiłki nabardziej przypadły nam do gustu? Jest ich wiele:
- Ajapsandali – potrawa złożona z warzyw, w tym z bakłażana, ziemniaków, pomidorów, cebuli i ziół. Najlepiej smakuje na ciepło, raz została nam zaserwowana na zimno i smakowała odrobinę gorzej.
- Chaczapuri – odmian chaczapuri (ciasto z serem, bardzo upraszczając – gruzińska pizza) jest wiele, najlepszym jakie jedliśmy było chaczapuri adżarskie, czyli z jajkiem na wierzchu. Chaczapuri adżarskie może mieć czasem bardzo słony ser. Poza adżarską odmianą wersja imeruli również przypadła nam do gustu.
- Lobiani – ciasto wypełnione farszem z fasoli czerwonej, świetne na ciepło i często dostępne w ulicznych budkach, można się najeść.
- Kebab, kababi – podłużny „pasek” z mięsa wołowego/wieprzowego, dobrze doprawiony, czasem podawany z cebulą i owinięty w swoistą tortillę.
Fantastyczny kraj do zwiedzenia i chodzenia po górach! No i super tanio :)
Byliśmy tam latem 2021 roku i było cudownie, kraj jest przepiękny, ludzie bardzo mili, jedzenie tanie i smaczne (choć czasem tłuste).